Z Afganistanu do Krakowa. Po dobrą przyszłość!
11 stycznia, 2022
Rosja atakuje Ukrainę! Uchodźcy uciekają przed wojną!
27 lutego, 2022

Reportaż w całości dostępny pod linkiem: TVP VOD

To miejsce jest cmentarzyskiem fantazji o potędze komunizmu w wydaniu ZSRR. Kiedyś było naprawdę spektakularnym projektem urbanistycznym, zaplanowanym tak, żeby ludziom żyło się dobrze. Ale jedna, feralna noc obróciła ten projekt w pył i to radioaktywny. Kto wie, co to za miasto?
To oczywiście Prypeć, w Czarnobylskiej Strefie Wykluczenia. Na zdjęciu widać, jak penetrujemy jedną z klas, w szkole średniej nr 2,  przy ul. I. Kurczatowa 29.  To jeden z obrazków ilustrujący naszą pracę w tym wymarłym mieście. Prypeć jest najbardziej rozpoznawalnym symbolem zamkniętej strefy wokół Czarnobyla, ale pojechaliśmy tam po coś więcej. To historie ludzi, którzy wrócili po katastrofie do swoich domów. W Prypeci mieszkać nie wolno, ale ludzie wrócili do swoich domów w okolicznych wsiach. W reportażach, które powstaną z zarejestrowanych podczas czarnobylskiej wizyty materiałów, będzie zarówno eksplorowanie tych postapolkaliptycznych przestrzeni, jak i odwiedziny u ludzi, którzy katastrofę w 1986 roku, mieli po sąsiedzku.  

Szkola nr 2 w Prypeci

fot. Piotr Malinowski

"Niewidzialny wróg". Tak o promieniowaniu mówił nam przed kamerą ukraiński przewodnik po strefie zamkniętej wokół elektrowni w Czarnobylu, kiedy nagrywaliśmy materiał do reportażu. To zagrożenie, którego nie widać gołym okiem. Jeżeli na dodatek jesteś pierwszy raz na terenach, które kiedyś były epicentrum największej w historii energetyki jądrowej katastrofy i nie jesteś ekspertem od promieniowania, to tym bardziej czujesz się niepewnie. Mija 36 lat od wypadku w elektrowni w Czarnobylu, a ta historia dalej wzbudza wiele emocji. Narosło wokół tego tematu też wiele mitów. My pojechaliśmy tam z kamerą, żeby stanąć twarzą w twarz ze słynną elektrewnią, sprawdzić, czy jest bezpiecznie i pokazać, jak wygląda wjazd do strefy i co jeszcze z Prypeci, wymarłego miasta energetyków, tam zostało. Mieliśmy ze sobą dozymetr, więc poszukaliśmy też podwyższonego promieniowania. Odwiedziliśmy też ludzi, tzw. samosiołów, którzy w zamkniętrej strefie mieszkają, bo zdecydowali się po katastrofiejednak wrócić do swoich domów. Tam jest sporo emocji! O tym wszystkim w dwóch reportażach, które będą emitowane w TV!
W obrazku Bożydar Pająk i Piotr Malinowski w trakcie nagrań do reportażu, a w tle elektrownia atomowa w Czarnobylu i sarkofag, pod którym ukryte są silnie napromieniowane ruiny 4 reaktora, który eksplodował w 1986 roku.

"Niewidzialny wróg". Tak o promieniowaniu mówił nam przed kamerą ukraiński przewodnik po strefie zamkniętej wokół elektrowni w Czarnobylu, kiedy nagrywaliśmy materiał do reportażu. To zagrożenie, którego nie widać gołym okiem. Jeżeli na dodatek jesteś pierwszy raz na terenach, które kiedyś były epicentrum największej w historii energetyki jądrowej katastrofy i nie jesteś ekspertem od promieniowania, to tym bardziej czujesz się niepewnie. Mija 36 lat od wypadku w elektrowni w Czarnobylu, a ta historia dalej wzbudza wiele emocji. Narosło wokół tego tematu też wiele mitów. My pojechaliśmy tam z kamerą, żeby stanąć twarzą w twarz ze słynną elektrewnią, sprawdzić, czy jest bezpiecznie i pokazać, jak wygląda wjazd do strefy i co jeszcze z Prypeci, wymarłego miasta energetyków, tam zostało. Mieliśmy ze sobą dozymetr, więc poszukaliśmy też podwyższonego promieniowania. Odwiedziliśmy też ludzi, tzw. samosiołów, którzy w zamkniętrej strefie mieszkają, bo zdecydowali się po katastrofiejednak wrócić do swoich domów. Tam jest sporo emocji! O tym wszystkim w dwóch reportażach, które będą emitowane w TV!
W obrazku Bożydar Pająk i Piotr Malinowski w trakcie nagrań do reportażu, a w tle elektrownia atomowa w Czarnobylu i sarkofag, pod którym ukryte są silnie napromieniowane ruiny 4 reaktora, który eksplodował w 1986 roku.

To, co możecie zobaczyć w obrazku przez okno jadącego nieodśnieżoną drogą samochodu, to bloki wymarłego miasta - Prypeci, którego mieszkańcy zostali ewakuowani po wybuchu w elektrowni w Czarnobylu. Kiedyś żyło tu 50.000 ludzi, ale wygnało ich radioaktywne skażenie. To te małe pyłki, które wzbiły się w powietrze w czasie pożaru rozerwanego eksplozją reaktora jądrowego. Katastrofa była "za miedzą", bo 4 kilometry dalej. W reportażach, które wkrótce zobaczycie na antenach telewizyjnych, będziemy przeczesywać też teren Prypeci. Zobaczycie najbardziej rozpoznawalne symbole ówczesnej katastrofy, a z dozymetrem w ręce poszukamy radioaktywnych miejsc.
O Prypeci w obrazku opowiada Bożydar Pająk, autor reportażu, a na miejscu kierowcy - Piotr Malinowski, który w Strefie pomagał zrealizować reportaż, a przede wszyskim dogadać się po rosyjsku. Dotarliśmy tam dzięki Krystian Machnik, który jest bohaterem jednego z reportaży, a na co dzień wozi do Czarnobyla turystów z Polski.

Ten diabelski młyn to jeden z najbardziej znanych na świecie. Nie jest ani największy, ani najpiękniejszy, ale wyróżnia go wiele. Nigdy nie zaczął bawić mieszkańców miasta w którym stanął. Wesołe miasteczko, które można zobaczyć w Prypeci, w Czarnobylskiej Strefie Wykluczonej, nigdy nie zostało otwarte. 26 kwietnia 1986 eksplodował reaktor elektrowni w Czarnobylu. Ludzie zostali ewakuowani, a serce miasta stanęło. Diabelski młyn był świadkiem dramatów ludzi, którzy musieli nagle spakować kilka walizek i zostawić na zawsze dotychczasowe życie. Zobaczcie, jak daleko sięga miejska zabudowa, kiedy dron wzniesie się ponad wielką karuzelę i pokaże horyzont. Te wszystkie bloki są puste i niszczeją. Kiedyś to była duma radzieckiej urbanistyki. Tyle z tej dumy zostało.
Dotarliśmy tam, żeby pokazać Wam Prypeć w reportażu. To będzie jeden z serii dwóch. W drugim zobaczycie losy ludzi, którzy mimo katastrofy wrócili do swoich domów. I to właśnie ten zobaczycie, jako pierwszy w Magazynie Ekspresu Reporterów.
Dotarliśmy do Czarnobylskiej Zony dzięki Krystian Machnik z Napromieniowani.pl, który pokazał nam ten postapokaliptyczny świat i opowiedział o katastrofie i jej skutkach do kamery.

To jeden z ciekawszych budynków w czarnobylskiej "zonie". To szkoła średnia nr 2 w Prypeci. Jest tam prawie tak, jakby się przed chwilą czas zatrzymał. Oczywiście wszystko jest zniszczone. Są tam odrapane ściany, zdewastowane meble i okna. Widać, że czas zrobił swoje. Ale leżą jeszcze porozrzucane przedmioty, potrzebne 36 lat temu akurat na jakiejś lekcji. Są dzienniki szkolne, w których wyczytać można nazwiska uczniów, pomoce lekcyjne na blatach ławek. Jakby przed chwilą skończyła się jakaś lekcja. Nawet para tenisówek wisi na korytarzu. Oczywiście wszystko przykryte pyłem i kurzem.
Zobaczcie, jak pracowaliśmy w "zonie" z Krystianem Machnikiem. To właśnie Krystian opowiada o eksplorowaniu Prypeci. Ma imponującą wiedzę na temat katastrofy, ale też bardzo dobrze zna "zonę". Wie też, gdzie trzeba uważać, bo natknąć się można na sporą radioaktywność. Wozi tam turystów z Polski i prowadzi social media pod szyldem Napromieniowani.pl. Sprawdźcie ten profil, bo jest tam bardzo dużo solidnej wiedzy o Czarnobylu i historii katastrofy. Dla pasjonatów lektura obowiązkowa!

Za kamerą w obrazku Bożydar Pająk
Za kamerą making of Piotr Malinowski

Ci ludzie wrócili do swoich domów po katastrofie elektrowni w Czarnobylu. Wioska Kupovate, gdzie odwiedziliśmy też panią Marię Suszczenko, leży w obrebie zamkniętej czarnobylskiej zony. To znaczy, że nie można tam tak po prostu wjechać. Trzeba mieć ukraińskiego przewodnika i pozwolenie na wjazd. To wiąże się też z niemałymi kosztami. Zona powstała po to, żeby odizolować od reszty Ukrainy obszar, gdzie mogło dojść do radioaktywnego skażenia i wysiedlić stamtąd mieszkańców. Niektórzy jednak nie pogodzili się z przymusowymi wywózkami i zdecydowali o powrocie do swoich domów. Powroty zaczęły się już nawet rok po katastrofie. Ludzie woleli być u siebie mimo zakazów i potencjalnego zagrożenia. Radioaktywny pył mógł być wszędzie, bo drobinki unoszące się z płonącego reaktora roznosił wiatr. Katastrofa to nie tylko dramat bezpośrednich ofiar wybuchu reaktora i radioaktywnego promieniowania, ale też traumy ludzi, którym nagle wywróciło się życie.
W reportażu o "samosiołach", czyli samoosiedleńcach w Czarnobylskiej Strefie Wykluczenia, usłyszycie jak żyje się starszym ludziom tam, gdzie nie ma sklepów ani szpitala, po prostu z dala od cywilizacji. Emisja w Magazynie Ekspresu Reporterów 15 lutego 2022!

Do samosiołów zabrał nas Krystian Machnik
Piotr Malinowski za kamerą making of
Bożydar Pająk autor reportażu
 

Pani Maria Ilczenko to wulkan energii. Jak tylko pojawiliśmy się pod jej domem, już stała przed drzwiami, żeby uścisnąć gości. Zaraz potem rzuciła się w wir przygotowań, żeby poczęstować tym, co miała. Ale przecież to pani Maria miała coś dostać od nas, a nie odwrotnie! Tak się nie da. Kiedy wchodzisz do domu samosiołów od razu zapełnia się stół. Dary, które przyjeżdżaja razem z chłopakami z "Napromieniowani.pl" są ważne (to gównie produkty spożywcze, chemia do sprzątania, też np. album, który widać w obrazku), ale najważniejsze jest, żeby odwiedzić tych ludzi, bo oni żyją jakby na bezludnej wyspie. Jest ich garstka. W niektórych wsiach w Czarnobylskiej Strefie Wykluczenia mieszkają pojedyncze osoby. Jak ktoś już do nich dotrze, to jest wielkie święto. Mieszkają sami, daleko od miejscowości poza strefą. Żeby do nich dojechać to nie jest takie proste. Po wybuchu w czarnobylskiej elektrowni utworzony zamknietą strefę, z której potem ewakuowano ludzi. Do strefy można wjechać przekraczając punkt kontrolny. Nie da się przekroczyć szlabanów bez przepustki i przewodnika, a to kosztuje. Potem jest kawał drogi, bo kilkadziesiąt kilometrów do Ostatnich ludzi Czarnobyla. Tak nazywa się samoosiedleńców, "samosiołów", bo jest ich już naprawdę garstka. Pani Maria jest w lepszej sytuacji, bo co dwa tygodnie odwiedza ją któryś z synów spoza strefy. Ale są tacy, którzy nie mają zupełnie nikogo.

"Samosioły" żyją w Czarnobylskiej Strefie Wykluczenia jak na bezludnej wyspie. Są zdani praktycznie na siebie, ewentualnie, jeżeli ktoś jeszcze ma bliskich poza strefą, to co jakiś czas ktoś dowozi dodatkowo potrzebne produkty. Tak, jak na bezludnej wyspie została ich garstka i co chwilę jakieś życie gaśnie. Kiedyś już nie zostanie nikt. Tylko tabliczki z wizerunkiem mieszkańców, które przytwierdza do drzwi domu, po śmierci któregoś samosioła, Krystian Machnik - główny bohater reportażu. W obrazku możecie zobaczyć zapowiedź reportażu przed emisją w Magazynie Ekspresu Reporterów. Odcinek pojawił się na antenie 15 lutego 2022 na kanale TVP1. 

Bożydar Pająk

Reporter, operator i montażysta, współpracuje z redakcjami magazynów reporterskich, emitowanych na regionalnych i ogólnopolskich antenach telewizji publicznej.

Chętnie odpowiem na pytania. Mój mail to: kontakt@verynicemedia.pl